piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 7

- Co, jaka nagroda ? - stanęłam przed nim i zrobiłam zdziwioną minę
- No nie żartuj - wskazał palcem na swój policzek
- Ok ale zamknij oczy - zaśmiałam się cicho
- Jak wolisz - chłopak zrobił to o co poprosiłam.
- Masz - zaśmiałam się i kopnęłam go w tyłek
- Przesadziłaś - krzyknął
- Przesadza to się kwiatki miśku - zaczęłam się śmiać i pobiegłam za resztą grupy. Pożegnałam się z chłopakami i Anią. Został jeszcze Mario
- No nie gniewaj się - podeszłam do chłopaka. Na co nic nie odpowiedział. - Mario - spojrzałam w jego oczy. Były piękne, a przy świetle księżyca już w ogóle. Pocałowałam go lekko w policzek i poszłam do samochodu brata bez słowa. Zapięłam pas i włączyłam radio.
- Jak ci się podobało ? - zapytał kierowca
- Było, było.... - próbowałam z siebie coś wykrztusić - Cudownie - odpowiedziałam uśmiechem
- Cieszę się bardzo - odpowiedział tym samym. Po krótkiej rozmowie byliśmy na miejscu. Oboje wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy do domu. Każdy z nas poszedł do swojego pokoju. Ja udałam się pod prysznic, a później przebrałam się w dresy i bokserkę. Zeszłam na dół, gdzie siedział Piszczek.
- Co tam ? - spojrzałam na zamyślonego polaka
- Nic ciekawego - odpowiedział
- O czym myślisz ? - uśmiechnęłam się do niego siadając przy stole
- O wszystkim - rzekł
- Ej co jest ? - podeszłam do niego i mocno przytuliłam
- Żałuje że nie znam Cię tak dobrze - posmutniał i objął mnie ramionami
- Głupku uśmiechnij się - spojrzałam w jego oczy i szeroko się uśmiechnęłam - Znasz mnie najlepiej ze wszystkich żyjących ludzi na ziemi. Nie wiesz może wszystkiego, ale ja o tobie też nie. Nadrobimy to, ale to wiadome że potrzebujemy trochę czasu. Proszę nie smuć się - dodałam
- Przepraszam. Masz racje - na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Co dziś mamy ? - poszedł do kalendarza
- Czwartek - odpowiedziałam
- No to jutro jest impreza urodzinowa Marco - cieszył się jak małe dziecko
- Miłej zabawy - powiedziałam i poszłam do kuchni po picie
- Przecież ty też idziesz - przyszedł do mnie uradowany
- Nie, złożę mu życzenia ale nie idę. - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek
- Jak możesz - przymrużył oczy - Reusikowi będzie smutno
- Jakoś przeżyje - rzekłam idąc na kanapę
- Zobaczymy - przybiegł do mnie i rzucił poduszką
- Chcesz wojny ? - podniosłam swoje cztery litery z kanapy i też rzuciłam w niego poduszką
- Chce - zaczął się śmiać i wybiegł do ogrodu
- To będziesz ją miał - krzyknęłam wybiegając do ogrodu, chwyciłam wąż ogrodowy, odkręciłam wodę i lałam Łukasza
- Nie sprawiedliwe - krzyczał bezbronny
- Sam chciałeś - odpowiedziałam zakręcając wodę
- No dobra dobra - odpowiedział i przerzucił mnie przez ramie
- Aaa. Co ty robisz ? - krzyczałam trzymając się brata
- Musimy się wykąpać - stwierdził i wskoczył do basenu
- Zabije cię - przetarłam oczy i zaczęłam go chlapać wodą
- Koniec co ? - zaśmiał się i oboje wyszliśmy z basenu
- Kurwa - krzyknęłam wyciągając telefon z kieszeni
- O kurde - zaśmiał się Piszczek
- To nie jest śmieszne - spojrzałam groźnie na brata i poszłam do domu. Szybko przebrałam się w suche ubrania i próbowałam odzyskać mój telefon. Nic z tego. Smutno mi było, bo na ten telefon zapracowałam sama. Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi na dole. Nie obchodziło mnie kto znowu przylazł do mojego brata. Byłam strasznie zła na niego. Wyszłam na balkon. Usiadłam na barierce i przyglądałam się pięknemu Dortmundowi. Siedziałam długo, myślałam nad wszystkim. Mam przy sobie cudownego brata, chodź często się kłócimy kocham go. Zeszłam powoli z barierki i wyszłam z pokoju. Po schodach zeszłam na dół. W salonie byli znajomi Piszczka, ale nie zwracałam na nich uwagi. Poszłam do kuchni, gdzie był Łukasz. Spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem i od razu oboje wpadliśmy w swoje ramiona.
- Przepraszam - wyszeptał mi do ucha
- To ja przepraszam - odpowiedziałam cicho - Powinnam się cieszyć że mam takiego brata jak ty. Dziękuje, za wszystko. A zwłaszcza że mam cię obok i zawsze mogę na tobie polegać - odpowiedziałam
- Kocham Cię gnojku - zaśmiał się
- Ej no - krzyknęłam - Już cię nie kocham - kopnęłam go w tyłek - Może troszeczkę - pokazałam na placach.
- Dobra - odpowiedział z uśmiechem - A jutro kupimy telefon ok ?
- Nie - powiedziałam stanowczo - Nie chce nic od ciebie
- To ja go zepsułem więc ja go kupie. - pogroził palcem na co ja się zaśmiałam - Idę się przejść - powiedziałam i poszłam w stronę salonu. Nie zwracając uwagi na chłopaków siedzących w pomieszczeniu przeszłam do korytarza i założyłam adidasy. Szybko schowałam piłkę pod bluzę, tak żeby nikt się nie zorientował. I po chwili byłam już za drzwiami. Wyciągnęłam piłkę z pod bluzy. bo wyglądało to dość dziwnie i poszłam na pobliski kort. Było późno więc miałam nadzieję że nikogo tam nie zastanę. Nie pomyliłam się, światła świeciły a dookoła cisza i spokój. Na początek trochę pobiegałam z piłką, a później przyszedł czas na żonglowanie. Nie wychodziło mi to w ogóle, denerwowałam się strasznie ale się nie poddałam. Po dobrych 3 godzinach prób, zaczęło mi coraz lepiej to wychodzić. Udawało mi się już po 2 - 3 razy . Cieszyłam się jak dziecko i śmiałam z własnej głupoty. Później ustawiłam piłkę i starałam się strzelać do bramki. Też mi najlepiej nie szło, ale jestem upartym człowiekiem i z każdą chwilą było lepiej. Po " krótkiej chwili " spędzonej na korcie, wzięłam piłkę do ręki i skierowałam się do domu. Po chwili byłam już w na miejscu. Odłożyłam piłkę, zdjęłam buty i poszłam do salonu. Na kanapie siedział zły Łukasz.
- Hej - pomachałam do brata i poszłam do kuchni po wodę
- Czy ty masz pojęcie która jest godzina ?! - krzyknął na mnie
- No nie mam pojęcia, bo telefonu nie mam - zaśmiałam się pod nosem
- To wcale nie jest śmieszne - odpowiedział już lekko opanowany - Tak przy okazji jest 2 w nocy - wskazał palcem na zegarek w momencie gdy ja piłam.
- Która ? - mówiłam krztusząc się wodą
- Dobrze słyszałaś - odpowiedział przychodząc do kuchni i poklepał mnie po plecach. - Gdzie ty tak długo byłaś ?
- Na korcie, uczę się grać w piłkę nożną - zrobiłam piękny i szeroki uśmiechem - Brat piłkarzyna a ja nie umiem grać - oboje zaczęliśmy się śmiać
- Dobra, dobra. - pogroził mi palcem - A teraz idź spać - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Ok już lecę - zaśmiałam się i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi do pokoju, a z niego biło zimno. Spojrzałam na okno i pomyślałam : Gratuluje głupoty. Okna się zamyka. Po czym zaczęłam się śmiać. Szybko wskoczyłam pod prysznic a później przebrałam się w piżamę i z mokrymi włosami poszłam do łóżka, cała nakryłam się kołdrą, ale to nic nie dawało. Trzęsłam się z zimna. A po chwili już spałam.
Rano obudziłam się z ogromnym bólem głowy i całego ciała, do tego doszedł katar i straszny katar. Wyszłam z łóżka i udałam się do łazienki. Związałam włosy w kucyk i przebrałam się w jakieś ubrania. Spojrzałam na termometr 27 stopni na dworze a mi jest zimno. Wzięłam jeszcze chusteczki i wyszłam z pokoju. Od razu gdy zeszłam zaczęłam kichać.
- Hej - powiedział wesoły Łukasz
- Sie.. sie... sie... - i znowu kichnęłam - Siema - Piszeczk wybuchł śmiechem
- Ale śmieszne - pokazałam mu język - Umieram chyba - jęczałam siadając przy stole
- Chora - zrobił smutną minkę Łukasz
- No patrz jaki ty jesteś spostrzegawczy - zaśmiałam się ironicznie - Herbaty proszę - krzyknęłam opierając głowę na stole
- Już się robi - odpowiedział, a po chwili rozległ się dzwonek
- Otworze - krzyknęłam i wstałam trzymając w ręce chusteczki - O cześć - przywitałam blondyna w progu
- Siemka - odpowiedział - Jest braciszek ? - zapytał
- Jasne wchodź - uśmiechnęłam się zaprosiłam go do domu. Marco poszedł do Łukasza a ja pobiegłam na górę. Wyjęłam z szuflady w szafce nocnej ramkę z naszym wspólnym zdjęciem i zeszłam na dół
- Ej blondasku chodź tu - krzyknęłam z salony
- Co tam ? - stanął przede mną
- Dziś jest taki wyjątkowy dzień - zaczęłam. - Masz dzisiaj swoje 24 urodziny. Nie znam cię za dobrze, ale wiem że jesteś wspaniałym piłkarzem i co najważniejsze wspaniałym człowiekiem. Chciała bym ci życzyć w tym dniu przede wszystkim dużo zdrowia i szczęścia. Dużo miłości i fantastycznych przyjaciół, których masz przy sobie. Żeby ten uśmiech nigdy nie znikał ci z twarzy. Żebyś zawsze był blisko mnie. Żebyś strzelał jeszcze więcej goli i żeby sprawiało ci to tyle radości albo jeszcze więcej niż teraz. Żebyś korzystał z życia i nigdy się nie smucił. Pieniędzy ci nie życzę bo chyba coś tam masz - uśmiechnęłam się - I żebyś zawsze był sobą. Tym najlepszym Marco jakiego znam, uśmiechniętym i zwariowanym. - wręczyłam mu ramkę ze zdjęciem
- Nie wiem co mam powiedzieć - zaśmiał się - To najcudowniejsze życzenia i prezent jaki kiedykolwiek otrzymałem. Dziękuje - chciał mnie przytulić
- Przytulimy się kiedyś indziej. Nie chce cię zarazić przed imprezą.
- Czyli nie przyjdziesz ? - Krzyknął
- Nie, wybacz. Ale z gorączką może być to trochę trudna. - zaśmiałam się
- Kurde, a miało być tak fajnie - zrobił smutną minę
- Ej, będzie fajnie. - podniosłam mu głowę - Innym razem nadrobimy tak ? - spojrzałam głęboko w jego oczy
- Dobra - pocałował mnie w policzek
- Będziesz chory - pogroziłam palcem i poszłam do kuchni po herbatę. Usiadłam przy stole w jadalni i zawiesiłam się na rękach.
- Ja lece - krzyknął - Diana trzymaj się - pomachał mi
- Dzięki - odkrzyknęłam - Miłej zabawy
- Dziękuje - zaśmiał się i wyszedł a ja wzięłam się za herbatę
- Zostanę z tobą w domu - usiadł obok mnie ze " śniadaniem w południe "dla nas obu
- Zwariowałeś do reszty ? - spojrzałam na niego " zła " - idziesz i będziesz dobrze się bawił tak ? - pogroziłam mu palcem
- Dobrze siostrzyczko, ale w razie " W " dzwoń ...- powiedział - z domowego - oboje zaczęliśmy się śmiać
- Dobra - opanowałam śmiech i odpowiedziałam - O której idziesz ? - zapytałam pijąc herbatę
- Za 3 godziny, czyli na 16 - dodał z uśmiechem na twarzy
- To ja musiałam spać do jakiejś 12 - zrobiłam minę " WTF "
- No, jedz - podsunął mi posiłek pod nos
- Nie dziękuje nie chce mi się jeść - odparłam i poszłam na kanapę
- Ja idę się ogarnąć, bo o 14.30 jeszcze jadę po prezent - uśmiechnął się do mnie i poszedł na górę
- Ok - krzyknęłam i położyłam się na kanapie. Włączyłam TV i jak zwykle nic ciekawego nie było. Czas mi się strasznie dłużył. Już przerażała mnie myśl co będę tu robić sama. Po ponad godzinie zszedł Łukasz
- Ale pięknie - zaśmiałam się patrząc na niego z kanapy
- Wiem - wysłał mi buziaka
- Leć bo się spóźnisz - pomachałam Łukaszowi i spojrzałam na telewizor
- Jak coś to dzwoń - krzyknął Piszczek. Poszłam na górę. Ubrałam niebieską bokserkę i szare dresy. Wzięłam gruby i ciepły koc, kilka paczek chusteczek i zeszłam na moje poprzednie miejsce. Dmuchałam nos, kaszlałam, kichałam i kręciłam się po kanapie to było moje zajęcie na cały dzień. Obejrzałam mecz Borussii z Hollywoodem ostatni, co zajęło mi trochę czasu. O 17 zadzwonił dzwonek, nie chętnie okryłam się kocem i poszłam do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się...



***********************************************************************

No to mamy 7 . :D
Co wy na to ? :D
Nie wejdę już pewnie w święta na bloga ;c
Więc z całego serca chcę życzyć wszystkim moim czytelnikom :
Zdrowych i wesołych świąt spędzonych z rodziną.
Mokrego dyngusa bo to podstawa. ;DD
No i żebyście czytali mojego bloga haha :D
I oczywiście komentowali. ;)
A tym którzy zaraz po świętach piszą testy gimnazjalne tak jak ja ( ;c ) życzę powodzenia.


Pozdrawiam. <3

4 komentarze:

  1. Rozdział boski.
    Lubię czytać, takie długie i sensowne rozdziały.
    Wspinały blog, który zaczęłam czytać nie dawno i nie sądziłam że jesteś taka dobra.
    Jesteś wspaniała.
    Historia jest wspaniała. KOCHAM <3
    Musisz mieć same 5 z Polaka <3 HEHEHEHEHEH :3
    Cudowne, Wspaniałe, Genialne. <3
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    http://borussssssia.blogspot.com/
    Nominowałam cię do Liebster Award.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No no... ciekawe co będzie dalej ;)
    wydaje mi się ze to Mario ale pewna nie jestem :)
    ja na szczęście już po egzaminach heh ale życzę powodzienia .
    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie tak samo wydaje się, że to Mario. :D Ciekawe czy zgadłam, ale znając mnie, to pewnie nie. ;) hehe
    Rozdział oczywiście jest fantastyczny! <3
    Ech... Mnie też czekając niebawem egzaminy. -.- Nie dziękuję, bo nie chcę zapeszyć, ale Tobie również życzę powodzenia! ;*
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Myśle ze w drzwiach ukazal sie ktos kto namiesza w zyciu Diany......... Hah pomyslowa ja..... Rozdzial genialny
    Pozdrawiam <3
    PS Przepraszam za błedy ale pisze na tel.....xd

    OdpowiedzUsuń